czwartek, 29 listopada 2012

Przemysł tytoniowy musi przyznać, że kłamał w sprawie zagrożeń wynikających z palenia papierosów


Amerykański sąd orzekł, że koncerny tytoniowe muszą przeznaczyć własne środki pieniężne na kampanię społeczną, a wszystko to z powodu szerzenia dezinformacji co do zagrożeń związanych z paleniem papierosów.

Najwięksi producenci papierosów, którzy spędzili dekady na okłamywaniu amerykańskiego społeczeństwa nt. szkodliwości palenia papierosów, muszą zainwestować pieniądze w kampanię społeczną, w której przyznają się do kłamstw - orzekł sędzia federalny.

Tego typu reklamy będą pokazywane w różnych mediach na okres do dwóch lat. Co najważniejsze - nowa kampania będzie przeciwwagą dla przemysłu tytoniowego, a kłamstwa "produkowane" przez największych graczy sięgają aż 1964 roku.

Wciąż nie są znane szczegóły kampanii, ile będzie kosztować oraz jakie media będą w nią zaangażowane. Powstają obawy, że ustalenie konkretnych działań co do funkcjonowania kampanii mogą przerodzić się w długotrwałą walkę pomiędzy koncernami tytoniowymi, a organami władzy.

Mimo wszystko, producenci papierosów mają prawo do odwołania się, aby sfinalizować sformułowania pięciu różnych oświadczeń (czy też tzw. komunikaty medialne ukazujące się w reklamach), jakie zostały zaproponowane przez sędzię Kessler.

Jeden z komunikatów brzmi w następujący sposób: "Sąd federalny orzekł, że pozwane firmy tytoniowe celowo oszukiwały amerykańskie społeczeństwo, fałszywie sprzedawały i reklamowały wyroby tytoniowe o niskiej zawartości substancji smolistych oraz papierosy typu "light" jako mniej szkodliwe w porównaniu do zwykłych odpowiedników".

Kolejne sformułowanie: "Palenie zabija średnio 1200 Amerykanów każdego dnia".

"Żądanie powiedzenia prawdy przez przemysł tytoniowy to tak naprawdę niewielka cena za ich niszczycielskie skutki nieprawości" - powiedział Matthew Myers, prezes Campaign for Tobacco-Free Kids, grupa antytytoniowa w Waszyngtonie.

Najwięksi producenci papierosów na razie analizują orzeczenie i przygotowują się do dalszej potyczki.

---

Ciężko sobie wyobrazić jak tego typu sformułowania miałyby wyglądać chociażby w telewizji, a znając życie (a raczej historię...) to przemysł tytoniowy w taki sposób przekształci komunikat, że stanie się mocno neutralny. Ale to tylko przypuszczenia zwykłego sceptyka. Najradośniejszą wiadomością jest jednak fakt podjęcia się walki z rekinami rynku tytoniowego co może doprowadzić do ich kolejnego upokorzenia. 


wtorek, 27 listopada 2012

Koncerny tytoniowe wykorzystują przemyt papierosów do własnych celów


Naukowcy z Uniwersytetu w Bath odkryli, że koncerny tytoniowe mają długą historię, jeśli chodzi o przemyt papierosów w Bułgarii. Pracownicy działający w ramach "tobacco control" ujawnili dowody mówiące o zaangażowaniu koncernów tytoniowych w przemyt papierosów do Bułgarii jak i w granicach tego państwa od 1975 roku.

Zespół ten odkrył wewnętrzną dokumentację firm produkujących papierosy, które ukazały jak korporacje aktywnie uczestniczyły w nielegalnym procederze przewożenia papierosów do Bułgarii, używając handlu bezcłowego jako przykrywki. Firmy także przemycały papierosy do krajów takich jak Turcja i Włochy, które oficjalnie były zamkniętymi rynkami.

Wspólnota Europejska w 2000 roku złożyła pozew w sądzie przeciwko koncernom tytoniowym za udział w procederze przemytu papierosów i od tamtego czasu został zawarty szereg różnych umów z oskarżonymi firmami.

Jednakże naukowcy powołując się na źródła, sugerują, że zaangażowanie firm tytoniowych w przemyt papierosów na terenie Bułgarii jak i poza nią, był kontynuowany po 2000 roku pomimo prawnych zobowiązań nałożonych przez sąd. Ponadto okazało się, że korupcja i możliwość politycznego zaangażowania się były również podstawą do powstania jakichkolwiek obaw. Ujawnione dowody sugerują, że państwowy koncern tytoniowy może być również zaangażowany w przemyt WŁASNYCH PAPIEROSÓW na sprzedaż zarówno w Bułgarii jak i poza granicami kraju.

Dr Valeria Skafida, główny autor pracy powiedziała - "Pomimo udokumentowania udziału koncernów tytoniowych w przemycie papierosów, znaleźliśmy też dowody wskazujące na fakt, że międzynarodowe korporacje wydają się wyolbrzymiać skalę nielegalnego handlu tytoniem, aby skutecznie przekonać polityków, ekspertów w dziedzinie zdrowia, media, że zwiększenie podatku na papierosy przyczynia się do przemytu wyrobów tytoniowych."

Jak się okazuje, podwyżki podatków to jedne z najbardziej skutecznych sposobów ograniczenia używania tytoniu, zaś dowody wskazują, iż duża skala przemytu nie jest związana z cenami papierosów.

Naukowcy również odkryli, że koncerny tytoniowe takie jak British American Tobacco i Philip Morris próbowały i nadal próbują wpływać na politykę akcyzową w Bułgarii.

Dodatkowo badania wykazały jak firmy tytoniowe lobbowały za zmianami w bułgarskiej polityce podatkowej, a z wywiadów z urzędnikami wynika, że firmy tytoniowe wykazały się "wielką agresją" podczas prac mających na celu przystąpienie Bułgarii do Unii Europejskiej. 

Profesor Gilmore, dyrektor grupy naukowej z zakresu kontroli tytoniu na Uniwersytecie w Bath, dodała - "To badanie wskazuje na potrzebę znacznego zwiększenia przejrzystości co do charakteru i skali nielegalnego handlu tytoniem. Niebezpiecznie jest zakładać, że przemysł tytoniowy nie jest już zaangażowany w przemyt skoro poprzednie prace i badania wykazały, że często był to rdzeń strategii biznesowej."

---

Krzyki i wrzaski przemysłu tytoniowego wywołane nielegalnym handlem papierosów wydają się być nieuzasadnione. Wygląda to naprawdę źle, koncerny same angażują się w ten proceder by zwiększać sprzedaż, a tym samym przychody. Tego typu informacje potrafią kompletnie zdezorientować przeciętnego obywatela, bo jakim sposobem święte krowy z przemysłu tytoniowego mogłyby dopuścić się takich czynów? Przecież im tak zależy na prowadzeniu "uczciwego" biznesu... To trzeba przyznać - sprytni oszuści. 

piątek, 16 listopada 2012

Potrzebna licencja na palenie papierosów?

Senior.pl

Eksperci obradują nad nowym, oryginalnym pomysłem, który mógłby zmniejszyć negatywne skutki zdrowotne palenia papierosów - radykalna propozycja polega na wprowadzeniu „licencji'" dla palaczy.

Uczeni z Uniwersytetu w Sydney i Uniwersytetu w Edynburgu przeprowadzili debatę opublikowaną w magazynie PLoS Medicine dotyczącą twórczych rozwiązań w zakresie przeciwdziałania „epidemii" palenia papierosów. Kwestia jest szczególnie pilna wobec faktu, że palenie tytoniu każdego roku przyczynia się do śmierci milionów ludzi na całym świecie. Zaniepokojenie pogłębia także globalny wzrost ilości palaczy.

Część ekspertów uważa, że istnieje potrzeba licencji dla osób palących - takie zezwolenie ograniczałoby dostęp do wyrobów tytoniowych, a także zachęcało palaczy do rezygnacji. Argumentują bowiem, że sprzedaż papierosów podlega niedostatecznej kontroli w porównaniu do innych produktów zagrażających zdrowiu i bezpieczeństwu osobistemu.

Jak mogłaby funkcjonować licencja dla palaczy? Wszyscy palacze musieliby uzyskać kartę licencyjną na nabycie produktu od licencjonowanego sprzedawcy tytoniu, który z kolei nie mogłyby sprzedać niczego komukolwiek bez karty.

Kluczowymi elementami proponowanego rozwiązania są roczne koszty licencji (w zależności od liczby wypalanych papierosów) - karta byłaby wystawiana ponownie każdego roku. W ten sposób palacze ustalaliby dla siebie limit dziennej liczby papierosów, a jednocześnie można by na bieżąco informować osoby palące o zagrożeniach zdrowotnych związanych z nałogiem.

Oponenci uważają jednak, że takie rozwiązanie spotkałoby się z ogromną niechęcią. Ludzie obawialiby się rozszerzenia licencji np. na tzw. fast-food i inne produkty uważane za nieodpowiednie dla prowadzenia zdrowego stylu życia, a więc związane z wyższym ryzykiem obciążenia systemu opieki zdrowotnej.

środa, 7 listopada 2012

Lobby tytoniowe w Brukseli

Corporate Europe Observatory

Jak się okazuje, około 97 lobbystów zatrudnionych na pełen etat, pracuje w obronie interesu przemysłu tytoniowego. I to na dodatek w Brukseli. Całkowity roczny budżet przeznaczony na lobbing w sercu Unii Europejskiej przekroczył już 5.3 miliona euro, a takie informacje można pozyskać z Rejestru Przejrzystości  UE. Niestety, te dane są tylko wierzchołkiem góry lodowej.

Wyszukiwania w rejestrze przedstawiają dość zatrważający obraz rzeczywistości, otóż w Brukseli jest aktywnych 9 koncernów tytoniowych i aż 22 grupy lobbingowe! Ich głównym zadaniem jest wywieranie wpływu na kształt polityki i procesów podejmowania decyzji przez instytucje europejskie. Ci gracze również płacą innym dodatkowym 'grupom' za PR i lobbowanie.

Z 1.250.000 euro, Philip Morris International ogłosił najwyższy budżet na lobbing ze wszystkich zarejestrowanych firm tytoniowych w 2011 roku. Liczba ta jest jednak ponad siedem razy mniejsza w porównaniu do prac lobbingowych prowadzonych w Waszyngtonie w tym samym roku (w zależności od źródła 11.010.000 euro lub 8.434.761 euro).

W kategorii grup lobbingowych, Europejskie Stowarzyszenie Plantatorów Tytoniu zajmuje pierwsze miejsce z budżetem 875.000 euro, z czego więcej niż 90% wypłacono Communication & Institutions, francuskiej firmie zajmującej się PR i lobbingiem.



Za wielkim biznesem przemawiają wielkie pieniądze, nieprawdaż? Gdyby to była błacha sprawa to koncerny tytoniowe raczej nie walczyłyby o swoje prawa przy użyciu monstrualnie wielkich pieniędzy.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Kupiłem e-papierosa, by móc palić więcej. W efekcie rzuciłem palenie.

Chip.pl


Papieros na USB to coś, na co patrzyłem z pogardą, nawet jako entuzjasta zabawek wszelakich. Po raz kolejny jednak idzie mróz, i znowu palenie papierosów z przyjemności zamienia się w coś, co irytuje. Przełamałem się i kupiłem. Nie żałuję.


Papierosy palę nałogowo właściwie od jakichś dwunastu lat. Ze dwa lata temu rzuciłem na prawie rok, ale stwierdziłem, że za bardzo mi tego brakuje. Kopa nikotynowego. Czynności palenia. Prowadzę dynamiczny tryb życia, papieros zawsze dawał tę chwilę relaksu. Więc jaram dalej, wydając na to fortunę i doprowadzając swoje mieszkanie do „ruiny” w formie wszechobecnego zapachu popielniczki. W redakcji jeszcze gorzej: zakaz palenia, więc trzeba iść na balkon. A zimno jak diabli!

Niedawno byłem na nowojorskiej premierze Windows 8 i tabletu Surface. Od papierosów byłem odcięty czasem i po kilka godzin. W samolocie palić nie wolno. Na lotnisku zakazane. W hotelu? To samo. Na konferencji? Zapomnij. Nie jestem szczególnie uzależniony jak niektórzy, nie miałem narkotycznego głodu. Ale nie było to przyjemne.

Z Polski nie leciałem sam. Towarzyszyła mi zacna kompania, między innymi Asia Sosnowska z Gazeta.pl. Zazdrośnie patrzyłem jak ta, nieskrępowana, zaciąga się co rusz swoim e-papierosem. Bo może. Bo to urządzenie nie emituje dymu. Ja tu siedzę, czekam kiedy wreszcie wyciągnę upragnionego L&M-a, a ta ma wszystko w… głębokim poważaniu.

W końcu nie wytrzymałem. „Dawaj!”. Spróbowałem. Okazało się wyjątkowo smaczne. Nabój do e-papierosa naładowany był jakimś smakowym liquidem, przez co czułem, jakbym się zaciągał nie zwykłym tytoniem, a jakimś aromatyzowanym, prosto z sziszy. Zacząłem się wypytywać o szczegóły. Użytkowanie, cena, dostępność, i tak dalej. Wiedząc już wszystko, postanowiłem spróbować.

Tuż po powrocie dokonałem zakupu. Aśka poleciła mi to, czego sama używa. Volish Ego3 Crystal 2. Wszyscy mówią, że warto kupować markowe e-papierosy. Zapłaci się więcej, ale nie są tak awaryjne, dobrze smakują a bateria starcza na długo. Dokupiłem do niego drugą baterię (by mieć jak palić jak jedna jest podłączona do ładowania), kilka liquidów LiQueen o przeróżnych smakach (moc „18”, co jest idealne dla nałogowego palacza) i zapasową grzałkę, bo te się szybko zużywają.

Sam e-papieros z jednym liquidem i zestawem akcesoriów kosztował mnie 229 złotych. Bateria to kolejne 89 złotych. Liquid to 20 złotych. Jak to się przekłada na koszty papierosów? Palę, średnio, paczkę dziennie, co oznacza, że na miesiąc wychodzi około 300 złotych. W e-papierosie zużywa się luqid. Jedna fiolka za 20 złotych starcza na tydzień. Bateria ładuje się co 1,5 dnia, trwa to 3-4 godziny. Oznacza to, że po miesiącu inwestycja się zwraca a potem miesięczny koszt to 80 złotych. Oszczędność spora. Czy warto?

Pierwszy dzień był mordęgą. Zarówno od technicznej, jak i psychicznej strony. E-papierosa należy nauczyć się palić. Należy zrozumieć, że e-papieros musi nasiąknąć liquidem zanim poczuje się smak. Trzeba wiedzieć jak go udrażniać. I przede wszystkim, jak palić. Zaciągając się co chwila przepaliłem grzałkę już po paru godzinach, przez co musiałem dokupić kolejną (objawia się to smakiem spalenizny w ustach). Na szczęście są tanie jak barszcz, niewiele droższe od liquidów. A od psychicznej? E-papieros to nie papieros. Doznanie jest nieco inne. Zamiast wdychać dym, palacz wdycha parę wodną. Brakuje pewnego uczucia wypełnienia płuc. Całą niedzielę i poniedziałek chodziłem przez to maksymalnie podirytowany. Potem jednak… poszło.

Tradycyjny papieros zawiera dwie istotne substancje. Po pierwsze nikotyna. Ona odpowiada za uzależnienie od palenia. Sama w sobie jest względnie nieszkodliwa, odpowiada jednak za tego lekkiego „kopa” po papierosie, a także powoduje, że wpadamy w nałóg. Po drugie, substancje smoliste. To one odpowiadają za szkodliwość papierosów, ich rakotwórczość i tak dalej. E-papieros nie posiada substancji smolistych, za to posiada nikotynę (można co prawda kupować liquidy bez nikotyny, ale nie za bardzo widzę w tym sens).

Brak substancji smolistych może być dla nałogowego palacza przez pierwsze kilkanaście godzin dotkliwy. Brakuje tego dymka w płucach, bardzo. Jednak już we wtorek obudziłem się i stwierdziłem, że mi już przeszło. Nie chce mi się wracać do papierosów. Na dodatek e-papieros pozwala na palenie kiedy się chce, gdzie się chce. Brak substancji smolistych to brak dymu. Czyli brak smrodu dla siebie i postronnych. Wydycha się przeźroczystą parę, która natychmiast rozpływa się w powietrzu.

Dorzućmy jeszcze do tego wspomnianą oszczędność finansową i ładowarkę na USB, a już, wydaje mi się, drodzy Komputerowcy-Palacze, że warto spróbować. Służę pod tym wpisem radami i odpowiedziami na zadawane przez was pytania. Fora dla e-palaczy co prawda są przyjazne dla nowych użytkowników, ale ich lektura, pełna żargonu w stylu „bobrzenie” czy „wapowanie” może być irytująca.

Plusy 
- Oszczędność pieniędzy 
- Zdrowie! 
- Możliwość palenia gdzie się chce 
- Kolejna elektroniczna zabaweczka w kieszeni 

Minusy 
- Brak niektórych doznań (drapanie dymu, obcowania z papierosem a nie przerośniętym długopisem 
- Konieczność nauki e-palenia (przez co można uszkodzić e-papierosa (na szczęście jest on zbudowany bardzo modularnie, więc łatwo wymieniać poszczególne części składowe, które są tanie) lub pogorszyć swoje doznania (brak smaku, rozlanie liquidu, itd.) 

---

Nie ma to jak artykuł sponsorowany :) Nikotyna to w dalszym ciągu trująca substancja. Najgorsze jest jednak to, że świadomość palenia i współistnienia nałogu coraz bardziej przenika do kultury młodych ludzi. To jest dopiero pole do prowadzenia innowacyjnego marketingu... Owszem e-papierosy będą skutecznie oczerniane przez lobby tytoniowe, ale jednak wszystkie produkty zawierająca nikotynę powinny być zakazane.