środa, 31 października 2012

Lekarz walczący z tytoniem oskarża: Premier wybrał firmy tytoniowe, a nie dobro publiczne

natemat.pl

Rząd uległ lobbingowi firm tytoniowych - napisała w zeszłym tygodniu "Rzeczpospolita" na swoich ekonomicznych stronach. To bardzo poważne oskarżenie. A jednak zapanowała po nim cisza. Rząd nie odniósł się do niego. Sprawa dotyczy podatku na papierosy. Premier Donald Tusk niespodziewanie zmienił, niekorzystną dla koncernów tytoniowych, decyzję ministra finansów Jacka Rostowskiego.

Jacek Rostowski proponował zmienić sposób opodatkowania papierosów. Nałożone są na nie dwa podatki: jeden jest stały i odprowadzany za 1000 papierosów, drugi to procent od ceny papierosów. W tej chwili w Polsce stały podatek jest niski, a procentowy wysoki. Minister finansów chciał zrobić odwrotnie. Tak jest w większości europejskich krajów. Wysoki stały podatek i niski procentowy popiera również WHO - Światowa Organizacja Zdrowia. Dzięki temu bowiem firmy tytoniowe nie rywalizują tak mocno ceną papierosów.

Organizacje walczące z tytoniem są zaskoczone decyzją Donalda Tuska. Nie dość, że nie została zapowiedziana, to nie została wyjaśniona. Jest sprzeczna z rekomendacjami WHO i praktyką europejską. Co więcej budżet nie zarobi z tego powodu dodatkowych 400 milionów złotych. Rzeczpospolita przypomina, że kilka tygodni temu wiceminister finansów Jacek Kapica nazywał protesty firm tytoniowych w tej sprawie "czystym lobbingiem". Po decyzji Donalda Tuska, korzystnej dla lobbującej branży tytoniowej, wiceminister Kapica nie zabrał głosu.

Swój komentarz do redakcji naTemat przysłał natomiast doktor Łukasz Balwicki z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Doktor Balwicki jest wiceprzewodniczącym Polskiego Towarzystwa Programów Zdrowotnych i od lat walczy z branżą tytoniową.

Oto jego tekst:

Z punktu widzenie dobra społecznego, w tym szczególnie zdrowia Polaków, decyzja Premiera jest niedobra. Pierwotna propozycja Ministra Finansów, zgodna z rekomendacjami WHO, podwyższająca kwotowy podatek akcyzowy spowodowałaby, że wszystkie produkty tytoniowe musiałyby zdrożeć i tym samym mielibyśmy do czynienia z większym odsetkiem osób rzucających palenie oraz mniejszą liczbą nastolatków wchodzących w nałóg. 

Zmiana decyzji spowoduje przechodzenie palących dotychczas droższe wyroby (z punktu widzenie naukowego wcale nie zdrowsze) do segmentu tańszego co niweluje nasze wysiłki zdrowotne.

Premier tym samym podjął decyzję sprzyjającą producentom wyrobów tytoniowych (mających zarówno drogie i tanie marki w swojej ofercie). 

Była ona poprzedzona bardzo silnym lobbingiem firm tytoniowych, zrzeszeń ich reprezentujących (np. BCC) oraz innych grup eksperckich (np. Fundacja Republikańska). 

Jest to również zła decyzja dla budżetu Państwa gdyż wyższy podatek kwotowy zapewnia stabilniejsze wpływy. Podatek procentowy pozwala producentom manipulować cenami i tym samym manipulować ostateczną ceną produktu, zmniejszając wpływy budżetowe.

Wygrała więc perspektywa firm tytoniowych a nie perspektywa dobra publicznego.

wtorek, 30 października 2012

Urzędnicy muszą odpracować każdy "dymek"

Tvn24


Wychodzisz zapalić? Wpisz się do zeszytu - takie zasady obowiązują w świnoujskim magistracie. Co więcej palacze czas spędzony na "dymku" muszą odpracować - informuje Radio Szczecin.


W budynku świnoujskiego magistratu nie ma palarni, więc ci, którzy palą papierosy, muszą wychodzić na zewnątrz. 

Tyle, że zgodnie z przepisami jest to traktowane jako opuszczenie miejsca pracy. I dlatego każdy, kto wychodzi, musi się wpisać do specjalnego zeszytu.

- To tzw. zeszyt ewidencji wyjść prywatnych w godzinach służbowych. Pracownik wychodząc gdzieś prywatnie, musi się tam wpisać - tłumaczy rzecznik prezydenta, Robert Karelus.

"Palacze w mniejszości"

Urzędnik tyle czasu, ile "przepalił", musi odpracować, czyli później niż zazwyczaj wyjść z pracy.

Karelus mówi, że miasto nie planuje zorganizowania palarni w magistracie. Palacze są bowiem - jak argumentuje - w urzędzie miejskim w mniejszości.

---

Prawidłowo, nie ma nic gorszego od dyskryminacji osób niepalących, które najczęściej pracują za palących. Takie rozwiązania mają szansę przywrócić równe traktowanie w firmie czy też instytucji państwowej.

poniedziałek, 22 października 2012

Plakat kampanii antynikotynowej - szczucie cycem

Gazeta.pl


Lekka zmiana klimatu. A może jednak cięższa? Jakie odczucia wywołuje ten konkretny plakat kampanii antynikotynowej? Może faktycznie zwrócenie uwagi na aspekt karmienia własnego dziecka czymś więcej niż mlekiem, okaże się strzałem w dziesiątkę? 

piątek, 19 października 2012

Dymisja Dallego zamrozi decyzję o zakazach w branży tytoniowej

Forsal.pl

Wprowadzenie unijnej dyrektywy odłożono na później.

Odwołanie komisarza Johna Dallego odpowiedzialnego za sprawy zdrowia zamraża prace nad dyrektywą tytoniową. Jak mówi w rozmowie z DGP Frederic Vincent, rzecznik komisarza ds. zdrowia UE, jest za wcześnie, by podawać jakiekolwiek terminy dotyczące jej rewizji. Wstrzymania prac nad zmianami obawia się Europejski Sojusz na rzecz Zdrowia (EPHA). Zdaniem organizacji dymisja Dallego świadczy o tym, jak silny jest przemysł tytoniowy. I jak dalece może wpływać na decydentów, którzy wspierają przepisy. Ostatnie tygodnie to taniec lobbystów wokół osób zaangażowanych w zmiany prawne.

Jak wynika z ustaleń brukselskiej The Smoke Free Partnership lobbyści tytoniowi chcą opóźnić bądź w wariancie maksimum wstrzymać prace nad dyrektywą. Starają się wpływać na pracowników Komisji Europejskiej i członków Parlamentu Europejskiego. Współpracują też z przedstawicielami krajowych rządów.

Bardzo aktywnym graczem jest koncern British American Tobacco (BAT), który ma 16 proc. europejskiego rynku i zatrudnia oficjalnie 12 lobbystów. Jak przekonuje organizacja Corporate Europe, BAT w 2009 roku poświęcił na obronę swoich interesów w Brukseli ok. 727 tys. euro. – Główna część działalności lobbystów odbywa się za zamkniętymi drzwiami – tłumaczy Nina Holland z Corporate Europe. Na rzecz BAT działa tzw. trio tytoniowych związków biznesowych – CECCM, ESTA i ESTOC. Z koncernem współpracują też z pozoru dalekie od przemysłu tytoniowego organizacje European Policy Center czy amerykańska i brytyjska izba handlowa w UE oraz organizacje rolnicze.

Przemysł tytoniowy przekonuje, że restrykcyjna dyrektywa to straty dla narodowych budżetów. Według obliczeń dokonanych na zlecenie Krajowej Izby Gospodarczej wprowadzenie nowych regulacji przyniesie ponad 200 mln euro (870 mln zł) strat dla budżetu Polski.

O projekcie nowelizacji dyrektywy 2001/37/WE pisaliśmy jako pierwsi. Zakłada on standaryzację opakowań wyrobów tytoniowych. Miałyby one zawierać po 20 papierosów tego samego koloru. 75 proc. powierzchni frontu pudełka i połowę jego boku zajęłyby ostrzeżenia o szkodliwości palenia. Reszta zostanie na logo producenta. Projekt zakładał też całkowity zakaz sprzedaży papierosów smakowych, w tym mentolowych oraz takich, które zawierają dodatki atrakcyjne dla małoletnich (smaki cukierkowe i owocowe). Zakaz dodatków smakowych obowiązywałby też w przypadku tytoniu do fajek. Do tego dochodzi zakaz używania niektórych formatów papierosów, np. slimów.

Bruksela od lat walczy z przemysłem tytoniowym. W 2002 r. wprowadziła normy zawartości substancji smolistych w papierosach, zaś trzy lata później zakazała reklam wyrobów tytoniowych w telewizji, radiu i prasie. KE zakłada, że dzięki takiej polityce do 2050 r. w Unii uda się całkowicie wyeliminować palenie. Według Brukseli koszty leczenia chorób wywołanych paleniem papierosów to prawie 200 mld euro rocznie.

Teraz Komisja jest jednak w defensywie. A oskarżenia pod adresem Dallego są grubego kalibru. Chodzi o wyłudzanie pieniędzy od producentów wyrobów tytoniowych. Skargę w tej sprawie złożyła szwedzka firma Swedish Match w maju ubiegłego roku. Jak twierdzą przedstawiciele spółki, w imieniu komisarza działał maltański biznesmen. Miał on wyłudzać pieniądze od firmy w zamian za rzekome możliwości wpłynięcia na przyszłe unijne przepisy dotyczące produktów tytoniowych, w szczególności zaś unijnego zakazu eksportu snusu (rodzaj tytoniu do żucia). Jak wynika z raportu unijnego biura antykorupcyjnego OLAF, które na zlecenie KE przeprowadziło śledztwo – nie doszło do żadnej transakcji między maltańskim biznesmenem a firmą tytoniową. OLAF nie znalazł też dowodów na bezpośredni udział w sprawie komisarza Dallego, ale zdaniem unijnych śledczych „był on świadomy tych zdarzeń”.

czwartek, 18 października 2012

Przepadł, bo walczył z przemysłem tytoniowym?

Rmf24

Nic nie zrobił, chociaż wiedział, że jego znajomy usiłuje uzyskać korzyści finansowe od firmy tytoniowej w zamian za wpłynięcie na politykę tytoniową UE. To oficjalny zarzut unijnego biura ds. walki z korupcją wobec komisarza z Malty Johna Dallego.

To dosyć proste tłumaczenie, ale w Brukseli lobbystów jest tak dużo jak dziennikarzy i gdyby wystarczyło, żeby mieć z nimi kontakty, by zostać zmuszonym do dymisji, to chyba już nikogo nie było by na wysokich urzędniczych stanowiskach.

Co więc tak na prawdę kryje się za tę aferą? Pokazuje ona jak silne jest wciąż lobby tytoniowe. W kuluarach mówi się, że afera tak naprawdę dotyczy przygotowywanej przez Dallego nowej dyrektywy, która miała zaostrzyć przepisy dotyczące papierosów. Dalli opowiadał się za surowym prawem, ale miał wielu przeciwników także na najwyższych szczeblach w Komisji Europejskiej.

Nieoficjalnie można usłyszeć, że nie chciała tej dyrektywy wpływowa Catherine Day i sam szef brukselskiej egzekutywy: Jose Manuel Barosso. Dalli parł jednak do przodu i już w przyszłym tygodniu miał przedstawić wstępną propozycję dyrektywy. Dlaczego afera wybuchła właśnie teraz ? Monika Kosińska, szefowa EPHA, brukselskiej organizacji zrzeszającej stowarzyszenia zdrowia publicznego - uważa, że przemysł tytoniowy chciał za wszelką cenę opóźnić wejście w życie nowych obostrzeń. I kompromitując Dallego, osiągnął swój cel. Nie ma już szans, by dyrektywa została przyjęta zgodnie z planem. A to oznacza, że nie przyjmie jej europarlament tej kadencji. Według Kosińskiej zbyt często decydenci ulegają wpływom lobbystów sektora tytoniowego. Także w Polsce, gdzie jak zauważyła szefowa EPHA, Ministerstwo Zdrowia zablokowało niedawno rozporządzenie o wprowadzeniu ostrzeżeń obrazkowych na paczkach papierosów. Zasłaniano się wtedy argumentem, że to Komisja Europejska nie jest gotowa na takie zmiany.

środa, 17 października 2012

UE: dymisja komisarza ds. zdrowia za kontakty z przemysłem tytoniowym

Rynek Zdrowia

Pochodzący z Malty komisarz UE ds. zdrowia John Dalli podał się do dymisji po dochodzeniu biura Unii Europejskiej ds. walki z nadużyciami finansowymi; chodziło o próbę wyłudzenia pieniędzy od spółki tytoniowej przez biznesmena z Malty powołującego się na kontakty z Dallim.

Jak poinformowała Komisja Europejska (KE), dymisja Dallego wchodzi w życie ze skutkiem natychmiastowym. Obowiązki rezygnującego komisarza przejmie tymczasowo - do chwili powołania nowego komisarza narodowości maltańskiej - wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, komisarz ds. stosunków międzyinstytucjonalnych i administracji Marosz Szefczovicz.

Rezygnacja Dallego jest następstwem dochodzenia unijnego biura antykorupcyjnego OLAF, które wszczęło postępowanie w związku ze skargą szwedzkiej firmy tytoniowej Swedish Match z maja bieżącego roku. Spółka poinformowała, że maltański biznesmen usiłował wykorzystać swoje kontakty z Dallim, by otrzymać korzyści finansowe od firmy w zamian za rzekome możliwości wpłynięcia na przyszłe unijne przepisy, dotyczące produktów tytoniowych, w szczególności zaś unijnego zakazu eksportu snusu (rodzaj tytoniu do żucia). 

KE zleciła dochodzenie OLAF w sprawie tej skargi w trybie natychmiastowym. Ostateczny raport wysłano do KE 15 października. Wykazał on, że nie doszło do żadnej transakcji między maltańskim biznesmenem a firmą tytoniową; OLAF nie znalazł też dowodów na bezpośredni udział w sprawie komisarza Dallego, ale zdaniem unijnych śledczych "był on świadomy tych zdarzeń".

Jak głosi komunikat KE, raport OLAF "wykazał niezbicie, że sprawa będąca przedmiotem śledztwa nie wpłynęła na procesy (legislacyjne) ani na stanowisko Komisji w kwestiach dotyczących usług", które miały być przedmiotem korupcyjnych zabiegów. Ostateczna wersja raportu OLAF wraz z rekomendacjami tego biura będzie wysłana do prokuratora generalnego Malty, a o dalszym postępowaniu zdecyduje maltański wymiar sprawiedliwości.

Dalli, który kategorycznie odrzuca stawiane mu zarzuty, złożył rezygnację po otrzymaniu informacji od szefa KE Jose Manuela Barroso o przedstawionym Komisji raporcie, aby - jak głosi komunikat - móc bronić swej reputacji, ale także reputacji Komisji. We wtorek (16 października) wieczorem komunikat w sprawie rezygnacji Dallego wydał Europejski Sojusz na rzecz Zdrowia (EPHA), podkreślając, że decyzja komisarza "pokazuje jak silny jest przemysł tytoniowy" i jak dalece może wpływać "na decydentów, którzy wspierają przepisy broniące zdrowia publicznego".

- Dowodzi to również, że metody prowadzenia lobbingu w Brukseli muszą być regulowane w sposób bardziej przejrzysty - napisała w komunikacie EPHA sekretarz generalna tej organizacji pozarządowej Monika Kosińska. - Liczymy na to, że (...) skutkiem tej sytuacji nie będzie to, na co liczy wielki przemysł tytoniowy, czyli blokada wzmocnionej przyszłej dyrektywy tytoniowej - dodała.

W środę (17 października) w Brukseli dyrektor generalny OLAF Giovanni Kessler ma udzielić wyjaśnień w sprawie dochodzenia związanego z Dallim.

W 1999 r. afera z udziałem unijnego komisarza przyczyniła się do ustąpienia w niesławie całej Komisji Europejskiej pod przewodnictwem Jacques'a Santera. Chodziło o francuską premier z lat 1991-92, a potem unijną komisarz ds. badań i nauki (1995-99) Edith Cresson. Oskarżona została o nepotyzm i trwonienie pieniędzy z unijnej kasy.

Sprawę przeciwko pani komisarz wniosła w 2004 roku sama Komisja Europejska, a Trybunał Sprawiedliwości uznał w 2006 r., że Edith Cresson dopuściła się poważnego naruszenia, zatrudniając w 1995 r. w KE na stanowisku eksperta naukowego o bliżej niesprecyzowanych kompetencjach dentystę Rene Berthelota, swojego dobrego znajomego z rodzinnego miasta. W ciągu dwóch i pół roku świetnie płatnej pracy zdołał napisać 24 strony "ekspertyz", m.in. na temat HIV/AIDS.

wtorek, 16 października 2012

Premier Rosji chce zakazu reklam papierosów

Puls Biznesu

Dmitrij Miedwiediew zareagował na publikację WHO, z której wynika, że w Rosji pali 44 mln ludzi, czyli ok. 40 proc. populacji, najwięcej na świecie.

Na wideoblogu opublikowanym we wtorek premier Miedwiediew przytacza dane Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) i przekonuje, że Rosja nie ma wyjścia, jak rozpocząć walkę z paleniem tytoniu. Rząd ma wkrótce rozpatrzyć prawo zakazujące reklamy wyrobów tytoniowych. Ograniczone ma być także palenie w miejscach publicznych.

---

Nawet Rosja podejmie działania mające na celu ograniczenie epidemii palenia tytoniu. Co ciekawsze, zapowiedział to sam premier Miedwiediew. Wolałbym nie zastanawiać się ile zajęłoby naszej głowie państwa wypowiedzieć się w tym temacie i podjąć jakiekolwiek kroki do rozpoczęcia skutecznej walki z paleniem papierosów. Trzymamy kciuki za Rosjan!

poniedziałek, 15 października 2012

Całkowity zakaz palenia w Polsce? Możliwe! Już od...

Fakt

Uwaga palacze! Naukowcy i politycy planują wprowadzić całkowity zakaz palenia tytoniu w Polsce. Koniec tytoniowego dymu nad Wisłą ma nastać w 2030 roku. Projekt popiera Ministerstwo zdrowia, na czele którego stoi Bartosz Arłukowicz który sam kurzy jak smok.

Teraz nie wolno już palić w większości lokali gastronomicznych, wkrótce nie będzie można palić nigdzie. Naukowcy zajmujący się zdrowiem podczas XVI Międzynarodowego Kongresu Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego wyznaczyli rok 2030 jako datę wprowadzenia całkowitego zakazu palenia tytoniu w Polsce. 

Propozycja naukowców jest oczywiście podyktowana wysokimi kosztami zdrowotnymi, społecznymi i finansowymi związanymi z paleniem tytoniu.

Pomysł popiera Ministerstwo Zdrowia. - Intencje i oczekiwania Towarzystwa Kardiologicznego są zrozumiałe, biorąc pod uwagę skalę zagrożeń ludności chorobami odtytoniowymi, w czym istotny udział stanowią choroby serca i naczyń krwionośnych - mówi Dziennikowi Polskiemu Agnieszka Gołąbek, rzeczniczka ministerstwa.

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że nałogowym palaczem jest Bartosz Arłukowicz który stoi na czele Ministerstwa Zdrowia. Czy wielbiciel tytoniu może zdecydować się na wprowadzenie prohibicji na swoja ukochaną używkę?

---

Uwaga! Artykuł ten jest iście rekreacyjny ze względu na źródło z jakiego pochodzi. Jak widać ten temat jest coraz bardziej popularny skoro nawet sam Fakt się tym zainteresował. Acz pewnie celem artykułu było pognębienie naszego biednego Ministra Zdrowia...

piątek, 12 października 2012

"A może zakazać palenia?". Sejmowa debata o papierosach

Wprost

Warto przeczytać cały artykuł.

Papierosy pali ponad 32 proc. Polaków - większość uzależniła się przed osiągnięciem dorosłości a blisko połowa z nich pali w obecności dzieci. Rocznie rodzi się ok. 100 tys. dzieci, których matki paliły w ciąży - mówił w Sejmie p.o. Głównego Inspektora Sanitarnego.

Posłowie zapoznali się ze sprawozdaniem z realizacji Programu Ograniczania Zdrowotnych Następstw Palenia Tytoniu w Polsce w 2011 r., które przestawił p.o. Głównego Inspektora Sanitarnego Marek Posobkiewicz. Solidarna Polska i Ruch Palikota wniosły o odrzucenie tego sprawozdania.

Na zlecenie Głównego Inspektoratu Sanitarnego TNS Pentor przeprowadził w grudniu zeszłego roku badania, które pokazały, że papierosy pali 37 proc. mężczyzn i 27 proc. kobiet w Polsce - ogółem pali 32 proc. Polaków. Posobkiewicz podkreślił, że 48 proc. palaczy pali w obecności dzieci a rocznie rodzi się blisko 100 tys. dzieci, których matki paliły w ciąży. Palacze najczęściej uzależniają się przed osiągnięciem dorosłości.

Ceny w górę, palaczy mniej

GIS poinformował, że w ramach programu zrealizowano szereg działań profilaktycznych, m.in. obchody Światowego Dnia bez Tytoniu, ogólnopolską kampanię medialną "Miasta wolne od dymu", obchody Światowego Dnia Rzucania Palenia, realizowano program edukacji antytytoniowej "Czyste powietrze wokół nas" adresowany do dzieci w wieku przedszkolnym oraz ich rodziców oraz programy skierowane do uczniów. Działania profilaktyczne prowadzono także w wojsku, wśród funkcjonariuszy straży pożarnej, policji, zakładach pracy. Posobkiewicz zwrócił uwagę, że choć w 2011 r. wzrost akcyzy na wyroby tytoniowe wyniósł 4 proc., ceny papierosów w Polsce należą do najniższych w Europie. Przypomniał, że do 2018 r. Polska ma obowiązek podnieść ceny papierosów do 90 euro za tysiąc sztuk. Zaznaczył przy tym, że wzrost cen zachęca do rzucenia palenia, zmniejsza liczbę wypalanych papierosów, opóźnia też wiek, w którym po raz pierwszy sięga się po papierosy. Dodał, że wzrost cen o 10 proc. skutkuje zmniejszeniem liczby palaczy o 2-8 proc. Wskazał też, że znaczną poprawę jeśli chodzi o narażenie na działanie dymu tytoniowego wprowadził zakaz palenia w miejscach publicznych w 2010 r. Jak poinformował GIS, przepis ten popiera 68 proc. palących i 84 proc. niepalących.

"Żeby dzieci weszły w dorosłość bez nałogu"

Józef Lassota z PO podkreślił, że działania profilaktyczne powinny być nakierowane głównie na dzieci i młodzież. - Trzeba ich przygotować, by wchodzili w życie dorosłe bez nałogu. Proces zniechęcania do palenia jest długotrwały, to praca nie na dwa, trzy lata, ale na pokolenie, dlatego trzeba prowadzić ją ciągle - przekonywał. Jego zdaniem obecnie za mało nakładanych jest kar za nieprzestrzeganie zakazu palenia w miejscach publicznych i są one zbyt niskie. Zwrócił także uwagę na konieczność wprowadzenia wyższych kar za wprowadzanie do sprzedaży nielegalnych produktów tytoniowych. - Wiele setek tysięcy złotych wydane na kampanię w mediach okazało się wydane niedobrze. Może należałoby kierować te środki do konkretnych grup. Jak to możliwe, że pali się w szpitalach i są miejsca, w których wolno palić w placówkach edukacyjnych? - pytał z kolei Dariusz Piontkowski z PiS, podkreślając, że to nie do przyjęcia. Opowiedział się za wprowadzeniem zakazu sprzedaży wyrobów tytoniowych w pobliżu szkół i szpitali - na podobnej zasadzie jak jest z zakazem sprzedaży alkoholu w pobliżu tych instytucji.

"Akcyza w górę, a co z profilaktyką?"

- Czemu mimo wzrostu przychodów z akcyzy za papierosy spadły nakłady na profilaktykę? - zastanawiał się Dariusz Cezar Dziadzio z Ruchu Palikota. Poseł zarzucał służbom powołanym do ścigania wykroczeń (straże miejskie, policja), że nie reagują w wystarczającym stopniu na przypadki naruszania ustawy i palenia w niedozwolonych miejscach. Uważa on, że dalszy wzrost akcyzy nie doprowadzi do spadku odsetku osób palących - szczególnie wśród młodych osób, lecz zwiększy się szara strefa i konsumpcja papierosów z przemytu. Ruch Palikota opowiedział się za odrzuceniem sprawozdania.

Marek Gos z PSL postulował natomiast, by działalność edukacyjno-informacyjną w dziedzinie profilaktyki tytoniowej prowadzić na szerszą skalę - także w wymiarze kampanii telewizyjnych. - To dobry nośnik - ocenił. Jego zdaniem ograniczenie dostępności wyrobów tytoniowych z jednej strony "skutkuje pozytywnie", z drugiej generuje przemyt i nielegalną produkcję. Zarazem - dodał - wzrost ceny papierosów "pogłębia biedę w ubogich rodzinach, gdzie nałóg jest bardzo silny".

"A może w ogóle zakazać?"

Z kolei Jacek Czerniak z SLD podkreślał, że niezbędna jest edukacja społeczna na rzecz kształtowania prawidłowych postaw i braku zgody wobec łamania zasad wynikających z przepisów o dopuszczalności palenia. - Warto się zastanowić jak wprowadzić modę na niepalenie - proponował. - Jeśli palenie jest takie szkodliwe, może warto w ogóle go zakazać? - zastanawiał się Romuald Ajchler z SLD, który domagał się, aby osobom palącym tworzyć jednak miejsca do "godnego palenia", a zarazem, aby szczególnie dbać o osoby młode i przede wszystkim wśród nich kształtować prozdrowotne postawy. - Jeśli taka będzie wola parlamentu, aby zakazać palenia tytoniu, resort zdrowia pierwszy ten zakaz poprze - zapewnił wiceminister Igor Radziewicz-Winnicki.

- Ludzie dorośli mają wolny wybór, są świadomi. Ale trzeba chronić od dymu dzieci i młodzież. Aby to osiągnąć, trzeba im jednak coś zaproponować w czasie wolnym - sport, działalność artystyczną. Wtedy nie będą czuli potrzeby "podkreślania papierosem dorosłości", nie będzie też nudy prowadzącej do sięgania po papierosa - apelował Kazimierz Ziobro z Solidarnej Polski. Jego klub również ocenił sprawozdanie jako niejasne i niewystarczające i zapowiedział głosowanie przeciw jego przyjęciu.

---

Panowie politycy kompletnie nie znają się na temacie i na dodatek dziwnym zbiegiem okoliczności używają argumentów przemysłu tytoniowego. Przypadek, manipulacja czy SKRAJNA GŁUPOTA I NIEZNAJOMOŚĆ TEMATU?

Komisja Parlamentu Europejskiego i Japan Tobacco: naruszenie artykułu 5.3 FCTC?

BMJ Group Blogs

Pobieżnie prześledzimy kilka istotnych faktów.

Dnia 17 września 2012 r. Komisja Parlamentu Europejskiego ds. Kontroli Budżetu, przeprowadziła publicznie wysłuchanie nt. przemytu papierosów pod auspicjami programu Herkules III. Podstawowym założeniem tego programu jest ściganie oszustów, zapobieganie i przeciwdziałanie przemytowi i podrabianiu, zwłaszcza papierosów poprzez zwiększenie międzynarodowej i interdyscyplinarnej współpracy.

Pomimo tego, że Komisja Europejska jest Stroną FCTC i tym samym jest zobowiązana do przestrzegania Traktatu, a mianowicie art. 5.3, który brzmi następująco:  „Strony,  ustalając  i  wdrażając  swoje  strategie  ochrony zdrowia  publicznego  dotyczące  kontroli  rynku  wyrobów  tytoniowych,  postępowały  w  sposób,  który  będzie chronił wspomniane strategie przed wpływem handlowych i innych grup interesów firm z branży tytoniowej zgodnie z prawem krajowym.”, pierwszym mówcą okazał się Steve Payne, Dyrektor pracujący dla Japan Tobacco International odpowiedzialny za kwestie przeciwdziałania przemytowi nielegalnych papierosów.

Payne przedstawił możliwe rozwiązania oraz zagrożenia. Co podkreślają obserwatorzy, przemysł tytoniowy od dawna kreuje się na ofiarę przemytu wyrobów tytoniowych pomimo przytłaczających dowodów, które wskazują na prawdopodobny współudział JTI w przemycie nielegalnych papierosów.

Ze względu na rzekome zaangażowanie JTI w przemyt, firma zgodziła się zapłacić 400 milionów dolarów w 2007 roku i podpisała umowę z Komisją Europejską w celu zwalczania przemytu i podrabianych wyrobów tytoniowych. Mimo to w listopadzie 2011 r., grupa Projektowa zajmująca się zorganizowaną przestępczością i korupcją (Organised Crime and Corruption Reporting Project) wykazała dalszy współudział JTI w przemycie papierosów. Z dokumentów, które wyciekły, okazało się, że Rosja i bliski wschód był ośrodkiem przemytu zorganizowanym przez dystrybutorów JTI.

Tym samym okazało się, że JTI nie zrobiło nic, aby powstrzymać "szaloną skalę przemytu". Co gorsza, umowa jaka była zawarta pomiędzy Komisją a JTI została wielokrotnie naruszona.

Co więcej, Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) bada czy faktycznie JTI złamał przepisy sprzedając papierosy firmie powiązanej z kuzynami syryjskiego Prezydenta Baszara al-Assada.

Biorąc pod uwagę historię JTI i trwające nadużycia finansowe, nasuwa się pytanie, dlaczego ta firma została zaproszona do Parlamentu Europejskiego i to na panel, na którym przedstawia się możliwe rozwiązania problemu przemytu wyrobów tytoniowych? Będą tylko krzyczeć, że to wysokie podatki negatywnie wpływają na przemyt, a przecież jest zupełnie inaczej.

środa, 10 października 2012

Wojenka o akcyzę na papierosy

Mamy w Polsce dwie branże, w których emocje obecnie sięgają zenitu. Przypadek budowlanki jest powszechnie znany, nagłośniony i oby tylko nie skończył się niekontrolowanym transferem publicznych pieniędzy do upadających firm. Druga nomen omen rozpalona branża to przemysł tytoniowy. Tamtejsza wojenka jest mniej znana, lecz równie ciekawa jak ta z budowlanki i może przynieść skutki interesujące dla budżetu, czyli poniekąd dla nas wszystkich.

Poszło oczywiście o pieniądze, duże pieniądze, branża ta zapewnia 10 procent wpływów do kasy państwa, czyli ponad 20 mld zł rocznie. Ministerstwo Finansów, wzorem zresztą 18 innych państw Unii, wpadło na pomysł, by inaczej liczyć w Polsce akcyzę. W skrócie mówiąc, żeby większą rolę odgrywał czynnik kwotowy, czyli stała stawka, mniejszą – procentowy naliczany od wartości papierosów. Mocnym argumentem za takim posunięciem jest, oprócz zaleceń UE, stabilność wpływów do budżetu z papierosowej akcyzy. Mniejsze znaczenie mają wówczas na przykład wojny cenowe między producentami, niewykluczone w kryzysie i przy spadającej sprzedaży. A tak wprowadzisz na rynek 1000 papierosów, płacisz państwu określoną kasę, a mniejsze znaczenie ma, po jakiej cenie te papierosy sprzedałeś.

No i się zaczęło. Gromko zaprotestowali producenci tańszych papierosów, obawiając się wzrostu ich cen, choć jeszcze parę lat temu część z nich była za wdrażanym teraz rozwiązaniem. W sukurs przyszła im prawicowa Fundacja Republikańska, wieszcząc nieszczęście dla całej polskiej gospodarki. W sprawę zaangażował się Business Centre Club, który opublikował w gazetach na zasadzie płatnego ogłoszenia apel do premiera, by konstrukcji akcyzy nie zmieniano. Przyznam, że przy tym całym kolorycie jedna rzecz we wspomnianym liście była dla mnie oburzająca. Znalazła się tam sugestia, że resort finansów ustawił nową konstrukcję akcyzy pod producenta papierosów droższych, czyli amerykańskiego Philipa Morrisa. Można narzekać na prace resortu finansów, można też krytykować ministra Rostowskiego, ale trzeba mieć też stosunkowo nikły kontakt z rzeczywistością, aby Rostowskiego poważnie podejrzewać o tego rodzaju zagrania.

Wróćmy jednak do akcyzy. Wbrew zaciemniającej obraz lobbystycznej wojence sprawa jest prosta. Przede wszystkim powinno chodzić o to, żeby ludzie nie palili. Może to naiwne założenie, że będą palili mniej, gdy papierosy staną się droższe. Tylko że to założenie popiera na przykład Światowa Organizacja Zdrowia. A w tym całym zamieszaniu jakaś szczególna troska o palaczy papierosów najtańszych jest istnym kuriozum. Palacz palaczowi jest równy, ich leczenie kosztuje tyle samo.

No dobrze, jeżeli jednak ludzie muszą już palić, to przynajmniej niech budżet ma z tego jak najwięcej stałych pieniędzy. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę przemyt i podróbki, ale na szczęście państwo radzi sobie z nimi coraz lepiej. Istnieją sprzeczne szacunki dotyczące skutków nowej konstrukcji akcyzy dla państwowej kasy. Wiadomo tylko, że przyciśnięci kryzysem palacze mogą się przerzucać na papierosy coraz tańsze. A wówczas przy wysokim czynniku wartościowym wpływy do budżetu byłyby niższe. Z tego założenia zresztą wyszła już, jak wspomniałem, większość państw Unii, hurtowo przerzucając się rozwiązaniami, które mają być zastosowane w Polsce.

Ale nawet nie oglądając się na nie – w konstrukcji papierosowej akcyzy należy brać pod uwagę ludzkie zdrowie i wpływy do budżetu. Tylko to i w tej właśnie kolejności.


---

I to jest obiektywizm.

piątek, 5 października 2012

Ukraina: drastyczne ostrzeżenia obrazkowe na papierosach już obowiązują

Artykuł z Rynku Zdrowia.

Na każdej paczce produkowanych na Ukrainie papierosów od czwartku (4 października) muszą być umieszczone ostrzeżenia obrazkowe, które zajmują co najmniej połowę powierzchni ich opakowania. Część obrazków jest dość drastyczna. Pierwsze takie opakowania trafiły już do kiosków.

Na nowych opakowaniach znajdzie się w sumie dziesięć grafik z napisami ostrzegającymi przed szkodliwością palenia papierosów. 
Będą to m.in. zdjęcia rentgenowskie czarnych od dymu, dotkniętych rakiem płuc z napisem "Palenie może wywoływać powolną i bolesną śmierć" oraz ilustracja, na której widnieje kobieta z pustym wózkiem i podpis "Palenie obniża zdolność kobiet do rodzenia dzieci". 

Ukraiński rząd podjął decyzję o oznakowaniu paczek papierosów ostrzeżeniami graficznymi w styczniu. W czwartek weszła ona w życie. 


Media przypominają, że w latach 2008-2010 liczba palaczy na liczącej 45,5 mln mieszkańców Ukrainie spadła z 10,1 mln do 8,6 mln, co doprowadziło do zmniejszenia śmiertelności w tym kraju. Paczka papierosów nadal jednak kosztuje niewiele; ceny tych z wyższej półki kształtują się na poziomie nieco ponad 1 euro.



---


Gratulujemy naszym sąsiadom! Niesamowite jest, że nawet kraje pokroju Ukrainy (oczywiście nikogo nie urażając, ale trzeba pokazać wagę tego przełomowego momentu) potrafią wprowadzić tak oczywiste standardy co do etykietowania paczek papierosów. Zapewne nasi sąsiedzi potrafili sensownie wybronić się przed przemysłem tytoniowym i skutecznie odbić grad pocisków skierowany przeciwko rządzącym. Nic tylko pozazdrościć, ale może i Polsce uda się osiągnąć ten pułap... 

poniedziałek, 1 października 2012

Kampania STOP 18 w TVN

Materiał video dostępny pod tą stroną.

---

Czyżby koordynator kampanii STOP18 poczuł się zagrożony? Jakim sposobem tego typu akcja może być prowadzona przez przemysł tytoniowy (w tym przypadku Philip Morris), który za zadanie ma opchnięcie jak  największej ilości papierosów, a nie babranie się z zagadnieniem odpowiedzialnej sprzedaży wyrobów tytoniowych? To zdecydowanie nie pasuje do siebie.